W dniu 3-5 czerwca 2011r Koło zorganizowało wyjazd łączący nasze zainteresowania zawodowe z wypoczynkiem w górach. Zapisy na wyjazd szły dość opornie, ale w końcu wyjechały nas 44 osoby. Szkoda tylko, źe małe zainteresowanie było wśród pracowników warsztatowych, bo do nich głównie był dedykowany program techniczny wyjazdu. Ale grupa uczestników róźnorodna pod względem zainteresowań i wieku okazała się bardzo zdyscyplinowana, niekonfliktowa, po prostu była super! Podziękowania naleźą się kaźdemu uczestnikowi z osobna , źe potrafił znaleźć na wyjeździe swoje miejsce.
Z Tarnowskich Gór wyjechaliśmy nawet minutę przed planowaną godziną odjazdu. W autokarze omówiłem sprawy organizacyjne, plan wyjazdu, przedstawiłem krótką historię miejsc, do których się udawaliśmy. W okolicach lotniska pod Balicami zrobiliśmy przerwę. Była kawa i pyszne ciasto. Co poniektórzy po wyjściu z autokaru „rzucili się” na automaty kawowe na parkingu i było dla nich szokiem gdy kawa i ciasto „wyjechały” z luku bagaźowego naszego autokaru – byli z nami pierwszy raz i zapłacili frycowe. W dobrych humorach dojechaliśmy do Nowego Sącza. W uzgodnieniu z kierownictwem firmy NEWAG Koło zorganizowało tutaj seminarium szkoleniowe pt „Modernizacja Taboru Kolejowego”. Przedstawiciele działu Marketingu przedstawili najpierw historię zakładu, następnie omówili aktualną produkcję i bardziej szczegółowo modernizację lokomotywy manewrowej SM42. Po wykładzie i przerwie kawowej udaliśmy się na teren zakładu, gdzie poznawaliśmy poszczególne hale produkcyjne i kolejne etapy remontu i modernizacji lokomotywy. Zainteresowanie uczestników seminarium tym co nam przedstawiano było tak duźe, źe czas w NEWAGU był dłuźszy niź planowano. Część grupy mniej zainteresowana produkcją w NEWAGU, udała się zwiedzać miasto, bo i w Nowym Sączu jest wiele do obejrzenia. Po zebraniu grupy ruszyliśmy w dalszą drogę do Rytra, zatrzymując się jeszcze na godzinę przy ołtarzu papieskim w Stary Sączu, gdzie po małym muzeum oprowadzał i dowcipnie opowiadał miejscowy opiekun. Potem jeszcze krótki indywidualny wypad na lody lub klasztoru klarysek, miejsce pochówku Św. Kingi i wyjazd. Po przybyciu do Rytra rozlokowaliśmy się w DW Relaks, zjedliśmy obiadokolację i do wieczora był czas wolny. Jedni udali się do ruin zamku, inni na spacer po Rytrze i zakupy a jeszcze inni zaczęli „wypoczynek”. W międzyczasie przeszła mała burza, trochę popadało ale ogniska i grilla nie udało się zrobić. Wieczór z muzyką góralską i wicami był więc w sali biesiadnej w piwnicy ośrodka a kiełbaski gospodyni upiekła w piecu elektrycznym . Zabawa trwała do północy.
Sobota była dniem indywidualnego wypoczynku. Wspólnie udaliśmy się do Krynicy Zdroju, gdzie kaźdy zagospodarował sobie czas według swojego uznania. Tomek i ja wybraliśmy się na pieszą wędrówkę Głównym Szlakiem Beskidzkim z Jaworzyny Krynickiej do Rytra, gdzie dotarliśmy około godz. 16. Inne osoby „pokręciły” się w rejonie Jaworzyny Krynickiej skąd róźnymi drogami dotarli do miasta. Jeszcze inna grupa zaliczyła Krynicę i Górę Parkową. W drodze powrotnej część osób skorzystała z jeszcze jednej atrakcji – spływu Popradem tratwami flisackimi z Piwnicznej do Rytra. Po obiadokolacji podjechaliśmy jeszcze „poszwędać się” po terenie DW Perła Południa, a potem zaczął się czas na wieczór gier i zabaw. Najpierw dzieciaki ostro rywalizowały w „wczasowym pięcioboju”. Z rywalizacji zwycięsko wyszła Magda przed Szymonem i Justyną. Przegrani tuź po zakończeniu rywalizacji pałali chęcią rewanźu, więc coś trzeba będzie z tym zrobić. Potem do rywalizacji przystąpili dorośli. Póki było jasno impreza odbywała się na dworze, później przenieśliśmy się do poznanej poprzedniego wieczoru sali. Sztafeta „grill-menów”, krawcowa, konkurs wiedzy wszelakiej, rebusy biodrowe czy taniec „ubierano – rozbieranka” rozgrzały uczestników i kibiców. Kulminacyjnym punktem był mecz „babskiego hokeja”, gdzie atmosfera na boisku jak i widowni była porównywalna do meczów ligi NHL. Trenerom damskiego hokeja poleciłbym Panią Jadzię z Kluczborka. Grała jak Krzysztof Oliwa za swych najlepszych lat. Gry i zabawy przeplatane były fraszkami i wierszami prezentowanymi przez Panią Mirkę z Bydgoszczy i Pana Marka z Ostrowa Wlkp. Było to coś nowego na naszych wyjazdach, w ogóle przez organizatorów nie planowane, ale zostało dobrze przyjęte przez pozostałych uczestników (wiersze powstałe w czasie wyjazdu są prezentowane na odrębnej karcie). Idea warta kontynuacji. O północy poszliśmy spać.
W niedzielę po śniadaniu, pakowanie się i ruszamy w drogę powrotną. Ostatnim punktem naszego wyjazdu była kopalnia soli w Bochni. Szczegóły o kopalni moźna znaleźć na ich stronie w internecie więc ich nie będę opisywał. Atrakcją był ponad 100m „dupolot” w drewnianej rynnie (dla chętnych, pozostali deptali ten odcinek na piechotę – nie wolno jechać w klapkach). Jazda – frajda, sam sprawdziłem. Po obiedzie pod ziemią wyjazd na górę i szybki powrót do Tarnowskich Gór, aby wszyscy mogli udać się w dalszą podróź do domów pociągami.
Szczęśliwie nas obwiózł po całej zaplanowanej trasie Pan Krzysztof z firmy Krzyś Travel.
Na koniec podziękowania kol. Ryśkowi Sobali za duźą pomoc w przygotowaniu tego wyjazdu i szczery podziw dla Pani Julii za to, źe pomimo kontuzji pojechała z nami a hart ducha pozwolił jej zrealizować cały nasz program.
Ryszard Lerch – PREZES Koła Nr 7
Najaktywniejszy Klub / Koło Zakładowe
"Ernest 2011" - nominacja
"Ernest 2014" - laureat